wersja robocza
Od czego się zaczęło? Ja już nie pamiętam… Skąd zrodził się pomysł pojechania do Nepalu? A któż z Was nie marzył o wyprawie w wysokie góry, ale takie naprawdę najwyższe? Trudno powiedzieć jak to się stało i kiedy, że nadszedł taki moment, kiedy trzeba było przestać marzyć i wziąć się do roboty :)))
Jednym słowem, żeby gdzieś pojechać, trzeba najpierw wymyślić, że się chce jechać. a potem- dokąd.
Potem - dużo czytać i o tym myśleć.
Właściwe przygotowania zaczęliśmy od zarezerwowania biletu lotniczego. Warto to zrobić długo przed wyjazdem i szukać tzw. okazji. Lot Warszawa-Moskwa-Delhi w dwie strony kosztował ok. 2600 PLN w 2003 roku. Przelot z Delhi do Kathmandu - 117 USD w jedną stronę, z powrotem 110 USD. Przelot Lukla-Kathmandu liniami Royal Nepal (tych linii na lotach krajowych nie polecamy) - 85 USD.
Z ważnych rzeczy przed wyjazdem należy nadmienić - szczepienia (nie ma obowiązkowych, są tylko "zalecane", dobór wg indywidualnej oceny zagrożeń) oraz zadbanie o kondycję fizyczną, bo się przyda. No i cały czas śledziliśmy uważnie wydarzenia w Nepalu, korzystając z serwisów internetowych, gdyż był to gorący okres w tym kraju.
Wybraliśmy klasyczny treking do bazy Everestu z wariantami, korzystając z przewodnika "Himalaje Nepalu" Janusza Kurczaba. Cała podróż trwała 5 tygodni, z czego 3 tygodnie spędziliśmy w górach. Pojechaliśmy pod koniec września, a wróciliśmy na początku listopada. Zdecydowaliśmy się rozpocząć treking w osadzie Jiri, położonej na wysokości ok. 1900 m npm, do której można dojechać autobusem z Kathmandu i zobaczyć tzw. Zielone Himalaje - region rzadko odwiedzany przez turystów. To rozwiązanie ma wiele zalet, oprócz możliwości zobaczenia terenów odmiennych krajobrazowo i kulturowo od położonego wyżej parku narodowego Sagarmatha, jest bardzo korzystne ze względów aklimatyzacyjnych. Po prostu daje niezłą zaprawę przed pobytem na dużej wysokości. W trakcie wędrówki do Lukli, gdzie dołączają pozostali turyści, przecina się trzy grzbiety Małych Himalajów, pokonując przełęcze o wysokości ok. 3500 i przekraczając doliny na wys. ok. 1500 m npm.
Pozostały czas wypełniło nam zwiedzanie Kathmandu, Patan i Bhaktapur, wycieczka do dżungli z cyklu: pojeździć na słoniu i zobaczyć nosorożca (park narodowy Chitwan), kilka dni spędziliśmy też w Indiach zwiedzając Delhi i Taj Mahal w Agrze.
Co warto zabrać?
Jak najmniej, bo później trzeba to nosić, co na dużych wysokościach mocno doskwiera. Na tej trasie można spokojnie darować sobie namiot i prowiant - nocuje się w lodgach, przydrożnych hotelikach i korzysta z oferowanego przez właścicieli wyżywienia. Jasne, że fajnie mieć przegryzki typu batony, czy kiełbasa z Polski. W bazie pod Everestem smakują naprawdę wyjątkowo!
Należy pamiętać o:
- okularach przeciwsłonecznych, najlepiej lodowcowych
- kijkach trekingowych
- kremach przeciwsłonecznych z filtrem i smarowaniu się nimi :)))
- nakryciu głowy - bez kapelusza ani rusz
- powertape - najlepszy przyjaciel turysty, sprawdza się w każdych warunkach
- apteczce - jak najlepiej wyposażona i oby jak najrzadziej używana
- śpiwór - lepiej ciepły
- oczywiście-wygodne buty, mocny plecak, ciepły polar i nieprzewiewna kurtka, bo w nieprzemakające nie wierzę :)
- sandały, ciepła czapka i rękawiczki
jak mi coś jeszcze przyjdzie do głowy to będę sukcesywnie dopisywać.
Polecamy stronę Marka, którego poznaliśmy na trasie.